Anegdoty sylwestrowej nocy...

wtorek, lutego 23, 2016 Sagitta's world 0 Comments


Jak w wieczór sylwestrowy dostać się w miejsce, które będzie miejscem żegnania się ze Starym Rokiem i witania z  Nowym? Oczywiście, taksówką najlepiej. Naturalnie, należy przy tym uzbroić się w cierpliwość i zacząć dzwonić po taxi z godzinnym wyprzedzeniem. Zamawianie na daną godzinę w ten dzień nie działa. Jak już się uda, to z radością wsiadasz i zaczynasz rozmawiać - to też chyba jeden z niewielu dni, w którym nawet osoby wolące jechać bez słowa, zaczynają w taksówce nawijać.
Najczęściej zaczyna się w ten wieczór tak: "Co, duży ruch dziś, nie? Jedzie Pan/Pani przed 24 do domu napić się szampana?" :)

Nasza rozmowa z krakowskim Panem Taksówkarzem zaczęła się podobnie. 
I tak rozmawiając, jedziemy przez ten nasz Kraków ukochany do naszych starych, dobrych Znajomych.

- My teraz w Szwajcarii mieszkamy i tak co 3-4 miesiące w Krakowie jesteśmy, to Kraków coraz ładniejszy się wydaje.
- Tak, remontują dużo. Ja od 3 miesięcy w Krakowie jestem. Wrócić z zagranicy musiałem. Dziecko odzyskać chcę. Z byłą żoną walczę, bo mi utrudnia kontakt z córką. Ważniejsze to dla mnie teraz niż kokosy zarabiać i po świecie się rozbijać. A świata trochę zjechałem, bo ja technik sceny jestem, w warszawskiej firmie pracowałem, koncerty różne obsługiwałem.
- Ooo, widzi Pan, ja w Krakowie przy koncertach pracowałam. Koncerty organizowałam, z techniką się dogadywałam. Potem nawet w firmie pracowałam, co się obsługą techniczną imprez zajmowała.
- No, dobra robota, fajna. Człowiek tyle świata zwiedził. Ludzi różnych poznał... No, ale tak... Nie ruszam się teraz z Krakowa. Walczyć o dziecko muszę. Nie chcę, żeby mi kiedyś córka powiedziała, że ją olałem.
- Oczywiście, niech Pan walczy, szczęścia życzymy. Ile lat ma córka?
- Młodziutka, cztery latka. Z byłą ciężko. Ale się nie poddam. Rodzinę we Francji mam. Wspierają mnie. Na południu mieszkają. Byłem kilka razy u nich, do Szwajcarii blisko miałem, też zaglądnąłem. Ładne te góry mają. Tylko te ich ograniczenia na drodze, mandaty wysokie...

Nie zauważyliśmy nawet kiedy nam ta trasa zleciała, pod wskazanym adresem stoimy, zapłacić trzeba. I kiedy Pan Taksówkarz wyciąga rękę po zapłatę, padają z jego ust słowa następujące:

"Wszystko, co Państwu powiedziałem było anegdotą..." 

Jeszcze nie piliśmy szampana, a w głowach już nam zaszumiało... 
Udaje nam się rozejrzeć w poszukiwaniu ukrytej kamery, rzucić "Szczęśliwego Nowego Roku" i zamknąć drzwi z drugiej strony szalonej taksówki.

Ok, anegdota - "krótka forma literacka, zawierająca prawdziwe lub zmyślone opowiadanie o zdarzeniu z życia znanej postaci, żyjącej lub historycznej, lub z życia określonego środowiska czy grupy społecznej". Dobra, definicja z 'wiki' pokrywa się z tą w głowie... ;)
Pytanie czy on prawdziwych, czy zmyślonych anegdot 'używał'? Tak sobie jeździ po tym Krakówku naszym i wymyślonymi przez siebie anegdotami z nudów sypie? Ma facet wyobraźnię...

Hej!, ale to jest niezły scenariusz na film! Albo pomysł dla taksówkowego biznesu (uwaga! przy realizacji pomysłu biorę 10% od każdego kursu). A jakby tak, dla urozmaicenia trasy, Pan Taksówkarz (lub Pani Taksówkarka), wymyślał anegdoty dopasowane do swoich klientów? I tak na przykład:

- Klient - ginekolog: "Doktorze, ja porzuciłem praktykę po 10 latach i się na taxi przesiadłem, bo dość już miałem szukania problemów tam, gdzie inni widzą przyjemność. Zdarłem z siebie ten kitel i o ile wygodniej i przyjemniej teraz".

- Klient - programista: "Panie, jaki ja program kiedyś napisałem! Ale mówię Panu, taki, że spokojnie bym mistrzem kodowania został, nagrodę jakąś dostał. Ale nie dostałem." - "To co się stało? Zawieszał się ten program, za wolny był?" - "Nie, zdrzemnąłem się na 'backspace'...".

- Klient - nauczyciel: "Ja polskiego uczyłem lata temu. Z żoną się przez to rozstałem. Na moje pytania zawsze całym zdaniem musiała odpowiadać. Nie wytrzymała, Niewiasta. Potem byłem nauczycielem bez nerwicy. Znaczy się bezrobotnym. To auto kupiłem, koguta na dach wystawiłem i jeżdzę".

A na koniec takiego kursu: "23,50 zł się należy. Wszystko, co powiedziałem było anegdotą."...


PS. Przysięgam, że wszystkie opisywane przeze mnie na blogu anegdoty są prawdziwe! :)

0 komentarze :