Allerheiligen...

wtorek, listopada 01, 2016 Sagitta's world 2 Comments


Alejki skąpane w złotych liściach. Chryzantemy (nie tylko) złociste. Miodek turecki w Krakowie. Pańska skórka w Warszawie. Wieczorny spacer cmentarnymi alejkami wśród tysięcy płonących zniczy. Refleksja. Zaduma. Wszystkich Świętych w Polsce.

W Szwajcarii, kraju wielowyznaniowym, 1-ego listopada nie odwiedza się cmentarzy tak licznie, jak w Polsce. Nie zapala tysięcy zniczy. W kantonach protestanckich - a takim jest kanton Zurych, w którym mieszkam - ten dzień jest dniem roboczym. Dla protestantów, którzy nie wierzą w odpusty i istnienie czyśćca, a co za tym idzie nie modlą się za dusze zmarłych, listopadowe święto nie ma wymowy religijnej. Dla nich los zmarłego rozstrzyga się w momencie jego śmierci. Ci, którzy zostają, na życie pozagrobowe zmarłego nie mają żadnego wpływu. Modlitwa za zmarłego jest więc zbędna. Wspominanie zmarłego i pamięć o nim - istotna.

W tak górzystym, niewielkim kraju, nie ma miejsca na ogromne cmentarze, spore nagrobki, wielkie grobowce. Poza nielicznymi grobowcami ludzi znanych lub bogatych, groby są niewielkie, najczęściej ziemne, z kamieniem nagrobnym lub drewnianą tablicą. Czasami wśród posadzonych na grobie kwiatów można znaleźć zdjęcie zmarłego, jakiś element mówiący o jego ulubionym zajęciu lub fachu (spotkałam się na przykład z miniaturką roweru, czy mini-żaglem).

2 komentarze :