Konfitura z klementynek z nutką Korsyki...

sobota, października 03, 2020 Sagitta's world 0 Comments


Prawie zawsze po powrocie z jakiegoś naszego wyjazdu moje kubki smakowe domagają się odtworzenia poznanych tam potraw czy napojów, które sobie upodobały. Nie inaczej było w zeszłym roku, kiedy po wizycie na „Île de Beauté” („Wyspie Piękna” jak zwykło nazywać się Korsykę) zaczęłam przekopywać internet za przepisem na odkrytą tam konfiturę z klementynek (zapas tej „kupnej” skończył się zdecydowanie za szybko). Dotarłam do przepisów wielu i różnych, zarówno tych po francusku, jak i po polsku. Francuskiego nie znam, użyłam tłumacza. „Pozwól macać się przez noc, by uformować sok” urzekło moje kubki smakowe. Ostatecznie przepis jest kombinacją kilku znalezionych. 

Niestety nie miałam klementynek prosto z Korsyki. W przeciwieństwie do innych ta z „Wyspy Piękna” nie jest poddawana żadnej obróbce po osiągnięciu dojrzałości i po ręcznym zerwaniu. Ten powstały z hybrydyzacji mandarynki i słodkiej pomarańczy (a dokładniej z nasion drzewa mandarynki, którego kwiaty zostały zapylone przez drzewa pomarańczowe) owoc pierwszy raz został zasadzony na Korsyce w 1925 roku Przez Don Philippe Semidei w Figaretto na wschodniej równinie wyspy. Zielone liście zwisające na szypułce są dowodem jej świeżości. Jeśli pomarańczowa skórka klementynki poplamiona jest zielenią, to wcale nie oznacza, że ​​nie jest dojrzała, wręcz przeciwnie. 

Niezależnie od tego, jakich owoców użyjemy do konfitury, muszą być one najlepszej jakości, nieuszkodzone, dojrzałe. Na 1 kg owoców często przypada aż 1 kg cukru. Jednak z tego, co przeczytałam z cukrem nie należy przesadzić, bo owoce mają swoją naturalną słodycz. W żadnym ze znalezionych przepisów stosunek owoców do cukru nie wynosił 1:1, zazwyczaj cukru było zdecydowanie mniej. Skórka, którą pozostawiłam nadaje lekką i przyjemną goryczkę (taką, jaka była wyczuwalna w konfiturze jedzonej na Korsyce).

0 komentarze :