Czym Szwajcaria zaskakuje?...
Spontanicznością.
Jest to tak spontaniczna spontaniczność, że aż cieszy. Zawsze przy takich okazjach mówimy: "No kurde! W końcu! Ożyli!".
To, że nasi bezpośredni Sąsiedzi są spontaniczni i 'nie-stereotypowo-szwajcarscy', przekonaliśmy się już dawno. Potrafią spontanicznie zadzwonić do naszych drzwi i zaprosić na ich mini yacht, bo akurat jest 'okno pogodowe', albo spontanicznie prosić z balkonu o pomoc w spożyciu mięsa z grilla, bo kupili go za dużo. Albo w 'urodziny' Helwecji - 1 sierpnia, a w zasadzie już 2 sierpnia, - stanąć spontanicznie w naszych drzwiach, zapraszając na górę, żeby wypić z nimi strzemiennego. Jak się potem okazuje kilka strzemiennych. Nijak się to ma do stereotypu Szwajcara, który zaprosi do siebie 'obcego' jak już wszystkie lodowce stopnieją.
Co jakiś czas ujawnia się też spontaniczność pozostałych mieszkańców. Raz na ten przykład po wybudowaniu drewnianego garażu dla dwóch samochodów odbyła się 'garażówka' i ściągnęło na nią pół wioski. Co prawda tuż po 22 ściszono głosy i muzykę, ale zabawa była dalej przednia. Nie tak dawno temu, dwa domy dalej, odbyło się mega party urodzinowe na ogrodzie. Muzykę, spontaniczne śpiewy i śmiechy słychać było dłużej niż do północy. Zastanawialiśmy się wtedy, czy Gmina musi wydać na coś takiego specjalne pozwolenie.
Najbardziej chyba swoją spontanicznością zaskoczył nas Kolega Szwajcar, który po wypiciu kieliszka pieprzówki (na lepsze trawienie) spontanicznie zaczął domagać się kolejnych. Spontanicznie na szczęście po tym nie umarł. Został na noc, ale było to już mniej spontaniczne, a bardziej konieczne.
Dbałością o zieleń.
Kiedy dotarliśmy po raz pierwszy na naszą plażę zastanawialiśmy się, czy aby na pewno można rozłożyć koc. Trawa była tak skoszona, że niejeden klub piłkarski pozazdrościłby takiej murawy.
6 komentarze :