Czym Szwajcaria zaskakuje?...

środa, czerwca 29, 2016 Sagitta's world 6 Comments


Spontanicznością. 

Jest to tak spontaniczna spontaniczność, że aż cieszy. Zawsze przy takich okazjach mówimy: "No kurde! W końcu! Ożyli!".

To, że nasi bezpośredni Sąsiedzi są spontaniczni i 'nie-stereotypowo-szwajcarscy', przekonaliśmy się już dawno. Potrafią spontanicznie zadzwonić do naszych drzwi i zaprosić na ich mini yacht, bo akurat jest 'okno pogodowe', albo spontanicznie prosić z balkonu o pomoc w spożyciu mięsa z grilla, bo kupili go za dużo. Albo w 'urodziny' Helwecji - 1 sierpnia, a w zasadzie już 2 sierpnia, - stanąć spontanicznie w naszych drzwiach, zapraszając na górę, żeby wypić z nimi strzemiennego. Jak się potem okazuje kilka strzemiennych. Nijak się to ma do stereotypu Szwajcara, który zaprosi do siebie 'obcego' jak już wszystkie lodowce stopnieją.

Co jakiś czas ujawnia się też spontaniczność pozostałych mieszkańców. Raz na ten przykład po wybudowaniu drewnianego garażu dla dwóch samochodów odbyła się 'garażówka' i ściągnęło na nią pół wioski. Co prawda tuż po 22 ściszono głosy i muzykę, ale zabawa była dalej przednia. Nie tak dawno temu, dwa domy dalej, odbyło się mega party urodzinowe na ogrodzie. Muzykę, spontaniczne śpiewy i śmiechy słychać było dłużej niż do północy. Zastanawialiśmy się wtedy, czy Gmina musi wydać na coś takiego specjalne pozwolenie.

Najbardziej chyba swoją spontanicznością zaskoczył nas Kolega Szwajcar, który po wypiciu kieliszka pieprzówki (na lepsze trawienie) spontanicznie zaczął domagać się kolejnych. Spontanicznie na szczęście po tym nie umarł. Został na noc, ale było to już mniej spontaniczne, a bardziej konieczne.

Dbałością o zieleń. 

Kiedy dotarliśmy po raz pierwszy na naszą plażę zastanawialiśmy się, czy aby na pewno można rozłożyć koc. Trawa była tak skoszona, że niejeden klub piłkarski pozazdrościłby takiej murawy.

6 komentarze :

Polska - Szwajcaria...

niedziela, czerwca 26, 2016 Sagitta's world 0 Comments


Ach, co to był za mecz!!!

Patrzę na dzisiejsze powtórki akcji, a emocje takie same, jak wczoraj. Ręce się pocą i drżą, polskie serce bije jak szalone. Smutno mi w sumie, że nie doświadczałam tej radości (i nerwów) w Polsce. Ale... Wspólne kibicowanie ze Szwajcarem obok na kanapie, w szwajcarskim otoczeniu, jest niewątpliwie ciekawym doświadczeniem.

Żeby było sprawiedliwie podzieliliśmy (prawie) po równo oglądanie meczu na: pierwsza połowa polska telewizja, druga połowa szwajcarski SRF. Odpowiednio dogrywka. I karne szczęśliwie zakończyliśmy polskim komentarzem. I radością, jak stąd do Polski. Znaczy... 'Bob' trochę się pohamował. Z 'jokerskim' uśmiechem pocieszał swojego Kolegę z pracy. Nie ma co ryzykować kwasem w poniedziałek ;)

Poza łączącą nas piłką, kanapą, telewizorem i tym samym wdychanym powietrzem, łączyły nas wczoraj dwie rzeczy: te same barwy, którym kibicowaliśmy i to, że nie lubimy Shaqiri'ego. Z tym, że Kolega nie lubił go do 82 minuty meczu, a my od 82 minuty. Przyznać jednak trzeba, że bramka tego Szwajcara z krwi albańskiej zrodzonego była... ach, co to była za bramka! Tutaj należy dodać, że Polska wczoraj odniosła dwa zwycięstwa - stracona przez nas bramka jest jak nic bramką turnieju! :)

Dzięki oglądaniu meczu pół na pół, ujrzeliśmy wczoraj obraz niesamowity. Powrót do szwajcarskiego studia meczowego po drugiej połowie pokazał niebywałą spontaniczność Szwajcarów. Strefa kibica w Winterthur oszalała tak po strzelonej przez Xerdana bramce, że zaczęły latać kubki z piwem z tej spontaniczności i radości. Część chyba doleciała nawet do Saint-Étienne... (słyszałam o tej akcji po meczu, w której szwajcarscy kibice rzucali w naszych butelkami i jak teraz na to patrzę, to może to była radość z wygranej Polski?...).

Jak wygląda 'krajobraz' po meczu?

1. Wszyscy zdrowi i cali.
2. Wszystko całe.
3. Chłopaki się 'szanują'.
4. Kolega coraz ładniej wypowiada słowo 'ku.wa' i 'ja pier.olę'.
4. Prawdopodobny brak dostaw świeżych ryb od Sąsiada.
5. Dużo butelek do posortowania.

0 komentarze :

Koktajlowy zawrót głowy...

środa, czerwca 08, 2016 Sagitta's world 2 Comments


Uwielbiam smak truskawkowego lub borówkowego koktajlu na polskim kefirze lub maślance. W Szwajcarii kefir i maślankę można znaleźć na sklepowych półkach, ale po zakupie okazuje się, że to nie jest 'TEN' smak. Mało kwaśne. Mało maślankowe. Mało kefirowe. Mało polskie po prostu :)

Dlatego te 'polskie koktajle' robię w sumie tylko wtedy, gdy mamy dostawę kefiru i maślanki prosto z Polski. Dzielę te polskie dary po równo na: 'do koktajlu' i 'do młodych ziemniaków z jajkiem' :)

Zaczęłam natomiast dość często przygotowywać smoothie (czasami shake - mleczną wersję). Do niedawna przygotowywałam je za pomocą ręcznego blendera. Od kilku dni stałam się szczęśliwą posiadaczką smoothie maker'a - wrzucam składniki, miksuję, zakręcam, pojemnik zabieram ze sobą, drugi daję 'Bobowi' do pracy.

Przygotowanie smoothie oparte jest na następujących działaniach:

-obraniu (jeśli konieczne) i pokrojeniu owoców/warzyw na mniejsze kawałki
-włożeniu do pojemnika blendera pokrojonych kawałków
-zalaniu wodą/wodą kokosową/sokiem/mlekiem//mlekiem kokosowym/herbatą/itp.
-dodaniu mięty/bazylii/tymianku/itp.
-dodaniu (lub nie) kostek lodu
-opcjonalnie: dosłodzieniu syropem klonowym/miodem/itp.
-blendowaniu do uzyskania kremowej konsystencji

Podaję Wam cztery pomysły na smoothie. Kombinujcie ze swoimi ulubionymi składnikami - z uwagi na właściwości odchudzające i nadchodzące lato polecam ananasa ;) Śledźcie Sagitta's World lub Sagitta - na pewno jeszcze pojawią się jakieś przepisy!

2 komentarze :