Krakuska...

poniedziałek, maja 30, 2016 Sagitta's world 4 Comments


Trafiłam wczoraj na quiz "Gazety Krakowskiej" - "Czy jesteś prawdziwym krakusem?". Zrobiłam, sprawdziłam wynik i... się popłakałam. Nie, nie ze śmiechu...

"Jesteś tak krakowski jak obwarzanek, Szkieletor i Smok Wawelski. Urodziłeś się tu, dorastałeś, mieszkasz i nie zamierzasz się wyprowadzić. Znasz to miasto jak własną kieszeń. Wzrusza Cię dźwięk Dzwonu Zygmunta i widok z Kopca Kościuszki. Wiesz, że najlepsze zapiekanki są w Okrąglaku, a kiełbaski w niebieskiej Nysce. Nie są Ci obce borówki, nakastlik czy sznycel."

Urodziłam się i dorastałam w Krakowie. Mieszkałam w Krakowie ponad 30 lat i nie zamierzałam się wyprowadzić. Kiedy pojawiła się opcja wyjazdu do Szwajcarii, moja pierwsza reakcja była następująca: "Zapomnij, nigdzie się nie wybieram". A potem zrobiliśmy na ogromnym arkuszu papieru 'plusy i minusy' przeprowadzki. Wyszło nam więcej plusów. Chociaż chęć 'przygody' chyba stała się na tyle duża, że niezależnie ile wyszłoby nam tych plusów i tak podjęlibyśmy decyzję o przeprowadzce.

Szwajcaria jest piękna, sympatyczna i można się w niej zakochać. Ale nigdy nie będzie to miłość tak głęboka, jak do Polski. Żadne szwajcarskie, czyste i zadbane miasto nie będzie tak samo ukochane, jak Kraków. Chociaż czasem trudna to miłość.

Szczerze? Nie wzruszał mnie aż tak bardzo dźwięk Dzwonu Zygmunta ani widok z Kopca Kościuszki. Teraz, kiedy przyjeżdżam do Krakowa wzrusza mnie wszystko. Podchodzę pod 'Adasia' i ze łzami w oczach wspominam tą styczniową noc, kiedy na '100 dni' przed maturą skakałam z Przyjaciółmi dookoła. Stoję pod 'Empikiem', który teraz niestety stał się sklepem z ciuchami, zamykam oczy i widzę wszystkie te uśmiechnięte twarze Znajomych, którzy do mnie podchodzą - to nasze miejsce piątkowych zbiórek. Patrzę na okno na Placu Szczepańskim, przez które wyglądałam przygotowując koncerty w swojej pierwszej pracy. Przejeżdżam koło Błoń i widzę siebie na rolkach pomagającą dziewczynie, której wpadający rowerzysta rozwalił nos. Przechadzam się uroczymi uliczkami na Kazimierzu, które wcale nie były dla mnie kiedyś tak bardzo urocze.

Zapiekanki z 'Okrąglaka' zjadłam może dwa razy. Kiełbaskę z niebieskiej 'Nyski' raz. Przypominam sobie ich smak. Mmmmm, dobre.

Jem borówki kupione w szwajcarskim sklepie, kładę telefon na nakastliku w swoim szwajcarskim mieszkaniu, chętnie zjadłabym sznycla z ziemniakami i burakami. Wszystko w rytmie zadedykowanej mi przez "Gazetę Krakowską" piosenki Grzegorza Turnaua i Andrzeja Sikorowskiego "Nie przenoście nam stolicy do Krakowa":


"Złote nuty spadają na Rynek i dokoła muzyki jest w bród 
Po królewsku gotuje Wierzynek 
A kwiaciarki czekają na cud (...) 
U nas chodzi się z księżycem w butonierce 
U nas wiosną wiersze rodzą się najlepsze
I odmiennym jakby rytmem 
U nas ludziom bije serce 
Choć dla serca nieszczególne tu powietrze."


Tęsknię za Tobą, mój Krakowie...

4 komentarze :

  1. Znam tą miłość. Miłość do ojczystego miejsca nie może się równać nawet z Alpami.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero teraz zaczęłam doceniać Kraków i za każdym razem jak wracam ze Szwajcarii, to korzystam z bogatej oferty kulturalnej. Z resztą to miasto ma niesamowity klimat, którego brakuje w spokojnych szwajcarskich miasteczkach. Niestety krakowskie powietrze źle wpływa na zdrowie i to właśnie ono wygnało mnie do CH :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym właśnie chętnie z tej oferty skorzystała i podoceniała ten Kraków na miejscu :)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń