Ameryka, jakiej (może) nie znacie...

sobota, kwietnia 23, 2016 Sagitta's world 6 Comments


Jest sierpień 2013 roku. Po raz pierwszy przylatuję do USA, aby podczas trzytygodniowego pobytu zwiedzić wschodnie wybrzeże - stany: New York, New Jersey, D.C. oraz - położoną na zachodnim wybrzeżu - Californię. Wtedy też po raz pierwszy czuję, co znaczy być 'zjetlagowanym'.

Jest marzec 2016 roku. Wyruszam już po raz trzeci za 'wielką wodę'. I odświeżam sobie obraz USA, z którym zetknęłam się poprzednio i który mnie wtedy zaskoczył.


Toaleta w miejscach publicznych. 
Wchodzisz do toalety w USA i pojawia się pytanie, czy ją polska ekipa budowlana robiła i zajumała przy tym połowę materiału na drzwi i ścianki oddzielające kabiny? Czemu to wszędzie takie krótkie jest? Żeby widzieli, czy nie kombinujesz i nie chcesz się wysadzić? Bomba!

Kibelek. 
Kiedy upewnisz się już, że nie będziesz świecił tyłkiem, pora zasiąść. I tu Cię pragnę uspokoić. Nie! Ten sedes nie jest zepsuty. Nie wymaga wizyty hydraulika. Ten poziom wody taki ma być. Ze 3 razy wyższy niż w Europie. Tak! Ma się ponownie tak dłuuugo nalewać. Ta woda się nie przeleje. Nie bój nic. W końcu przestanie się lać. Słowo! Ściągnij to koło ratunkowe!

Prysznic. 
Z regulacją ciśnienia wody się tam raczej nie spotkasz. Ale o tym przekonasz się dopiero po udanej próbie uruchomienia prysznica. Najlepiej w środku nocy, jeszcze na jetlagu, po 6 godzinach podróży przez pustynię. Dajesz! Co Ty?! Chcesz iść spać brudny? Kombinuj! Naciśnij, pociągnij, przekręć, wepchnij. Nie wiem. Próbuj. Nie zapamiętuj kombinacji, jeśli będziesz zmieniał miejscówkę. Kombinacja też ulegnie zmianie.

Woda w restauracji.
Jeśli prosisz o wodę do picia, to doprecyzuj. Inaczej dostaniesz wodę z kranu pachnącą i smakującą chlorem. W szklance, której pojemność odpowiada pojemności małego wiaderka. Jeśli Cię 'suszy', to wypijesz całą, chętnie i za free wypełnią Ci ją ponownie, a Ty będziesz się zastanawiał, czy nie wpadłeś do basenu i nie pochłonąłeś z niego połowy wody (razem z kołem ratunkowym, którego jednak nie użyłeś w toalecie).

Ceny netto.
Masz już dość 'basenówki'. Wchodzisz do sklepu po butelkę wody mineralnej. Odliczasz gotówkę, żeby nie tracić czasu przy kasie i nie czekać na resztę. A przeliczyłeś sobie wartość brutto tej wody? Bo widzisz... Podane ceny są cenami netto, do nich doliczany jest przy kasie VAT (inny w zależności od stanu). Taka niespodzianka!

Karta kredytowa.
Poza nielicznymi przypadkami płacenia kartą kredytową i towarzyszącą jej prośbą pokazania ID, zakup przy użyciu karty w większości przypadków nie wymaga ani identyfikacji, ani PIN. Wymaga czasem ZIP code. I tu możesz zaszaleć. Wpisz, co chcesz. Naciśnij ok. Przyjmie wszystko. Patrz pod nogi. Może akurat komuś karta wypadła...

Klimatyzacja w miejscach publicznych. 
Kiedy wybierasz się do Stanów, niezależnie od pory roku, nie zapomnij ze sobą zabrać przynajmniej jednej kurtki puchowej, jeśli będziesz przebywał w zamkniętych pomieszczeniach publicznych (a będziesz). Ależ oni chłodzą! Do tego stopnia, że kiedy jesteś na zewnątrz, a ktoś wychodzi z klimatyzowanego pomieszczenia, masz ochotę krzyknąć: "Stary, zamykaj szybko, bo piździ!"

Traffic. Co Ty wiesz o trafficu?!
Tak, wyjechałeś z miejsca postojowego na Manhattanie. Nic Ci się sie wydawało. Co to za pytanie czemu stoisz? Ruch jest. Ja wiem, że się nic nie rusza. Tak, wiem, że to nie robi sensu. Tak, 'Nieruchomy Poruszyciel' robił większy sens... Ciesz się, że nie dojeżdzasz codziennie do pracy 2-3 godziny i tyle samo z niej nie wracasz.

Jaki szybki lewy pas? 
Jeżeli się złościsz w Europie na 'babę', która się ślimaczy na lewym pasie i nie zamierza zjechać na prawy, to jedź do Stanów. Tam wszystkie pasy są szybkie. Oczywiście, jeśli akurat wszystkie nie stoją. Kiedy siedzisz komuś na 'ogonie', nie czekaj aż Ci zjedzie, tylko bierz go z której strony Ci się podoba.

Otyłość.
W Stanach duże (czytaj: ogromne) jest wszystko: mała kawa, mała cola, auta, drogi, budynki, parki. Także ludzie. Dużo Amerykanów wygląda jak ludzik Michelin. Ale to nie jest do końca prawda. Oni czasami wyglądają jak pięć ludzików zlutowanych w jednego.

Wiedza Amerykanów o Europie.
Wow, jesteś z Europy?! Czy tam jest egzotycznie?
Skąd jesteś? - Z Polski. - I dojeżdzasz codziennie do NYC do pracy? - Nie. Weekendy mam wolne...


Powiem Wam coś jeszcze w tajemnicy. Uwielbiam te podróże do USA. I chyba nigdy nie będę miała ich dość!

6 komentarzy :

  1. Jeszcze tylko zakaz wstępu tu, tam i tam, zabawa na placu zabaw na "własne ryzyko" - jak głoszą liczne tabliczki i obraz niemal kompletny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale tego się nie da ująć słowami. Może kiedyś wrzucę filmik obrazujący ;)

      Usuń
  2. Toż to dopiero egzotyczni ludzie O_O Pytałam właśnie męża o te ceny w netto, bo to mnie zaskoczyło. Nie mnie niż woda w toaletach... Akurat on tego nie pamiętam, 5 lat mięło i zapomniał Oo
    Mam ochotę zwiedzić Stany, ale przyznam szczerze, że mieszkać bym tam nie mogła. Schemizowane jedzenie, klonowane mięso, coś mi nie gra w tym państwie i ci "zlutowani" ludzie... Po zdjęciach sądzę, że poza tym, wśród ludzi żyje mnóstwo... osobliwości. Plus - główny cel terrorystów, no aż się zapalam, żeby tam jechać. Zwiedzić i czmychnąć, ok, zostać na dłużej, no way.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze - też nie chciałabym się przeprowadzić do Stanów. Ale mają jakąś magiczną moc przyciągania i kiedy tam jestem (na te 2-3 tygodnie), to czuję się cudownie.
      Coraz więcej pojawiło się tam sklepów i restauracji ze zdrową żywnością. W Szwajcarii w zasadzie to jest norma :)
      Co do celu terrorystów - obawiam się, że Europa jest teraz większym celem...

      Usuń
  3. Mieszkalam przez rok w USA i z większością się zgadzam - poza zla woda w restauracjach i zbyt silnym grzaniem - mieszkalam w Texasie głównie, więc ciągłe bylo mi za gorąco :p

    Ann-in-usa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi chodzi o zbyt silne chłodzenie :) Ale rozumiem, że w Texasie chłodzenie jest nie wystarczające. Czyli woda tam lepsza? :)

      Usuń