Szwajcario! Nieładnie...

czwartek, marca 17, 2016 Sagitta's world 2 Comments


Bardzo byłabym rada, gdyby wiosna zawitała już do Szwajcarii. Z dwóch powodów. Po pierwsze: już mam dość zimy i zimna. Po drugie: ciągnąca się w nieskończoność zima może absolutnie popsuć relacje międzyludzkie. Zaczynają się tu bowiem dziać rzeczy przedziwne... Rzec by można: zupełnie 'nieszwajcarskie'...

Dwa dni pod rząd miałam kontrolę biletów w autobusie, co mi się przez dwa lata nie przytrafiło nigdy (w pociągu owszem, kilka razy). Podczas pierwszej kontroli byłam świadkiem, kiedy po ujawnieniu się 'Kanarów' jeden z podróżujących nacisnął szybko przycisk 'STOP', że niby na następnym przystanku musi wysiąść. 'Czituje' jak nic. I już się drzwi uchylają, już się facet "wita z gąską", kiedy Pan Kanar gościa dopada. Gość zdziwiony i oburzony: "Teraz mam pokazywać bilet?! Przecież wysiadam!". Młody chłopaczek chciał wykorzystać sytuację i - biorąc przykład ze starszych - też czmychnąć. Żadnemu jednak się to nie udało. Obaj zostali dorwani. Minus 100 franków na głowę. Druga sytuacja, dzień kolejny: starszy Pan z kwitkiem mandatowym w ręku, krzyczący na cały dworzec, przeklinający kontrolerów. Się zaczyna robić 'grubo'...

Ale przy tym, co przytrafiło się nam kilka dni temu, te 'akcje' to jest pikuś. W niektórych mieszkańców Szwajcarii, dotąd spokojnych i kulturalnych, wstąpiła - za przeproszeniem - tak zwana 'ciota'...

Rzecz się dzieje koło godziny 20:40 w naszym domu i w bliskiej jego okolicy - 'za płotem'. Rozmawiamy, jak to emigranci, na skype. Mamy uchylone okno. I nagle przez to okno wpada kamień. A potem drugi. Ktoś tam pod tym oknem po szwajcarsku 'psioczy'. Sąsiad z domu z naprzeciwka. Nie miałam jeszcze okazji kłócić się po niemiecku i mimo, że znam słowa 'verpiss dich' i 'arschloch', które mogłabym z łatwością wpleść w wypowiedź, to do walki z 'arschlochem' zostaje wystawiony Małżonek i po angielsku pyta, co się 'Szanownemu Panu' nie podoba. Pan w swoim ojczystym języku z dumą stwierdza, że on po angielsku nie mówi i że posługuje się wyłącznie szwajcarskim. Ponieważ wiemy, że chłop angielski rozumie, a po angielsku nie mówi prawdopodobnie tylko przez złośliwość, to Mąż informuje go, że przed wskazówkami jeszcze długa droga do 22 i że jedyne co robimy, to rozmowa. "Ganz egal!" - pada z drugiej strony. I to wszystko można by było jeszcze przełknąć, gdyby nie kolejne słowa, które padają z jego ust: "Russland (niezrozumiałe) nach Hause!". Luzik, nie mówi do nas. Rosjan wygania... Pewnie z Syrii...

Drogi, wróć... Tani Panie! Pan za lekko tymi kamieniami rzucił, Panie Kochaniutki! Do Polski ledwo doleciały. Mocniej trzeba!

Komentarz mój jest taki*: gość zachował się tak, jak w jednym memie z psem: "To była tylko jedna mała kiełbaska, a mordę drze, jakby cały prosiak mu zginął". Zupełnie nieadekwatnie do sytuacji... 'Jedliśmy kiełbaskę' zgodnie z przepisami!


PS. Swoją drogą zuch, że z Rosjanami zadziera. Pytanie, czy o Polakach słyszał?... ;) I żeby nie było - będziemy się bronić przed czymś takim jak Polacy, ale wszystko w zgodzie z prawem!

* Mariusz "Sagitta" Kolonko ;)

2 komentarze :

  1. Europa to nie "stany zjednoczone", wbrew temu czego chcieliby politycy. Najbliżej byliście wy do rozładowania emocji, lęku przed "prawdziwymi przybyszami" z Afryki. Oni wiedzą, że za chwile nie kamyczki, a kamienie będą leciały w przeciwnym kierunku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to wygląda. Zaczyna się ta szwajcarska poprawność powolutku rozmywać...

      Usuń