Allerheiligen...
Alejki skąpane w złotych liściach. Chryzantemy (nie tylko) złociste. Miodek turecki w Krakowie. Pańska skórka w Warszawie. Wieczorny spacer cmentarnymi alejkami wśród tysięcy płonących zniczy. Refleksja. Zaduma. Wszystkich Świętych w Polsce.
W Szwajcarii, kraju wielowyznaniowym, 1-ego listopada nie odwiedza się cmentarzy tak licznie, jak w Polsce. Nie zapala tysięcy zniczy. W kantonach protestanckich - a takim jest kanton Zurych, w którym mieszkam - ten dzień jest dniem roboczym. Dla protestantów, którzy nie wierzą w odpusty i istnienie czyśćca, a co za tym idzie nie modlą się za dusze zmarłych, listopadowe święto nie ma wymowy religijnej. Dla nich los zmarłego rozstrzyga się w momencie jego śmierci. Ci, którzy zostają, na życie pozagrobowe zmarłego nie mają żadnego wpływu. Modlitwa za zmarłego jest więc zbędna. Wspominanie zmarłego i pamięć o nim - istotna.
W tak górzystym, niewielkim kraju, nie ma miejsca na ogromne cmentarze, spore nagrobki, wielkie grobowce. Poza nielicznymi grobowcami ludzi znanych lub bogatych, groby są niewielkie, najczęściej ziemne, z kamieniem nagrobnym lub drewnianą tablicą. Czasami wśród posadzonych na grobie kwiatów można znaleźć zdjęcie zmarłego, jakiś element mówiący o jego ulubionym zajęciu lub fachu (spotkałam się na przykład z miniaturką roweru, czy mini-żaglem).
Pojedyncze groby wynajmowane są na okres 20 lat (tzw. ruhefrist; rodzinne grobowce na 50 lat). Po tym czasie przedłużenie jest tak drogie, że niewielu potomków zmarłego na to stać. Szczątki przenoszone są wtedy w miejsce zbiorowego pochówku, a płyta nagrobna oddawana rodzinie.
W Szwajcarii popularna jest kremacja. Podobnie jak w USA dozwolone jest przechowywanie urny w domu rodziny zmarłego lub zakopanie jej w wybranym miejscu. Można zdecydować się na pochówek w lesie cmentarnym i umieścić urnę pod drzewem (Baum in einem Friedwald). Niektórzy decydują się na rozsypanie prochów w górach, lasach, czy nad jeziorami.
Allerheiligen w Szwajcarii to oczywiście dla wielu dzień refleksji, spotkań z bliskimi, wspominania zmarłych, odwiedzania grobów, ale nie na taką skalę jak w Polsce. Nie ma akcji "Znicz", akcji "Hiena", wysypu pijanych kierowców, korków i pokazów mody cmentarnej... Ale nie ma też tego wieczornego blasku świec, ani tego bijącego od nich ciepła...
Za to w Szwajcarii jest anglosaskie Halloween na większą skalę niż w Polsce. U mnie dwadzieścioro upiorów stało pod drzwiami...
OdpowiedzUsuńDo mnie małe upiorki pod drzwi nie dotarły, ale słychać je było w okolicy :)
Usuń