Polska taka piękna...
Po 8 miesiącach nieobecności w Polsce byłam tak bardzo spragniona 'polskości' w każdej jej odsłonie, że gdy zbliżaliśmy się do Zgorzelca przebierałam już nogami nie mogąc doczekać się tego, co może wydarzyć się za chwilę na stacji znanej Wam z wpisu "Za czym kolejka ta stoi?..." ;)
Pierwsze postawienie nogi na polskiej ziemi po tak długiej nieobecności, pierwsze zaciągnięcie się polskim powietrzem, pierwsze polskie rozmowy dookoła (nawet wszechotaczająca 'ku.wa' brzmi tak pięknie!). Witaj Ojczyzno!
Z uśmiechem na twarzy wchodzę na stację. Kolejka. Jakaś taka równiutka, wszyscy gęsiego stoją, grzecznie. Nie ma "cotymitu" ani "tobybyło". Bez przygód dochodzę do kasy, płacę, odsuwam się od kasy i słyszę... No nie uwierzycie co ja słyszę! "Czy można?" - pyta grzecznie Panią Kasjerkę następny Pan w kolejce... :)
Ruszamy dalej. Do Krakowa mamy jeszcze parę godzin jazdy. Zaczyna świtać. Witające nowy dzień słońce oświetla skąpane w porannej mgle pola. Zachwycam się tym pięknym krajobrazem. Pochłaniam go łapczywie. Tęskniłam...
W Krakowie, żeby tradycji stało się zadość, zanim przekręcimy zamek w naszym krakowskim mieszkaniu, zatrzymujemy się jeszcze na jednej stacji. Tej z zachowaniem "spragnionym-kontrolowanym". I taki drobny szczegół przykuwa moją uwagę tuż przed wejściem. Taki drobny, a jakże wielki. Miska z wodą dla podróżujących czworonogów. Brawo!
Docieramy pod blok. Wyciągam klucze, zaczynam otwierać bramę. I wiadomo, że Sagitta bez przygód obejść się nie może, prawda? Ciężko było mi uwierzyć, że dzień wcześniej wymieniono wkładkę w drzwiach. A jednak... Drugi raz w przeciągu niespełna roku. Zerkam w stronę okien Sąsiadów. Jest przed 8 rano. Sobota. To kogo budzimy? :)
Kiedy już prawie wybieram ofiarę, z klatki obok wychodzi Sąsiad. Znam go z widzenia, ale nie zamieniliśmy nigdy słowa poza "dzień dobry". Na jego widok Bob błyskawicznie znajduje rozwiązanie: sąsiadujące klatki łączy piwnica. Nie znam człowieka, który po ponad 1200 km prowadzenia samochodu byłby tak trzeźwy w myśleniu :) Sąsiad idzie do mieszkania po klucz od wejścia głównego do piwnic, ja mam klucz od wejścia z naszej klatki, ale pieron wie, czy tam też nie nastąpiła zmiana. "Pan mnie nie zamyka tu jeszcze przez chwilę, na pożarcie szczurom nie zostawia! Pan czeka!". Wychodząc z drugiej strony, ogłaszam misję za zakończoną sukcesem. A Sąsiada bohaterem naszego bloku ;)
Bardzo pozytywnie zaczęły się nasze dwa tygodnie w Polsce. I przebiegały bardzo pozytywnie. Być może to kwestia nastawienia, doceniania nawet drobnych rzeczy, które idą w dobrą stronę i postanowienia - jeszcze przed wyjazdem - że nie będzie dostrzegało się tych polskich niedociągnięć i niedoróbek. Że lepsza dziurawa droga, która prowadzi na spotkanie z Bliskimi i do ukochanych miejsc. Za bardzo tęsknię w Szwajcarii za Polską, żeby teraz psioczyć na dziurawe drogi i źle posegregowane śmieci na osiedlowym śmietniku.
Polska się zmienia. Kraków się zmienia. Coraz więcej dobrych dróg, ciekawych miejsc, fajnych inicjatyw. Jako Polka i Krakuska chciałabym ich więcej. Jako turystka w swoim własnym kraju i mieście stwierdzam jednogłośnie: Polska jest piękna! Kraków jest piękny!
Już tęsknię...
1 komentarze :